I tak oto dobrnęliśmy do końca Don't Forget (chcę podkreślić, że jest mój pierwszy blog, który doprowadziłam do końca XD). Innym może się to podobać, a jeszcze innym nie. Ale cóż coś się zaczyna i kończy się coś.
Niestety.
A teraz tak. Chciałabym podziękować każdemu czytelnikowi, który komentował notki, jak i tym którzy czytali, ale nie ujawnili się :)
Dziękuję ;*
Nigdy nie byłam dobra w tych gadkach, ale no cóż nikt nie jest idealny :) Pora jest się pożegnać z tym opowiadaniem. Szczerze wam powiem, że całkiem inaczej je widziała, a całkiem inaczej mi wyszło, ale no jest tak jest :)
Żegnam się z Don't Forget, ale za to zapraszam na Reality ruin my life ( prolog pojawi się już 19 września czy jutro :D ) :), które mam nadzieję, przypadnie wam do gustu tak samo jak Don't Forget :)
Jeszcze raz Dziękuję i pozdrawiam ;*;*
Noel Styles ;*
~*~
A teraz tak. Chciałabym podziękować każdemu czytelnikowi, który komentował notki, jak i tym którzy czytali, ale nie ujawnili się :)
Dziękuję ;*
Nigdy nie byłam dobra w tych gadkach, ale no cóż nikt nie jest idealny :) Pora jest się pożegnać z tym opowiadaniem. Szczerze wam powiem, że całkiem inaczej je widziała, a całkiem inaczej mi wyszło, ale no jest tak jest :)
Żegnam się z Don't Forget, ale za to zapraszam na Reality ruin my life ( prolog pojawi się już 19 września czy jutro :D ) :), które mam nadzieję, przypadnie wam do gustu tak samo jak Don't Forget :)
Jeszcze raz Dziękuję i pozdrawiam ;*;*
Noel Styles ;*
~*~
15 lat później
-Lea! Ed! - wrzasnąłem na cały dom, aż się framugi zatrzęsły - Albo złazicie w ciągu trzydziestu sekund, albo jedziemy bez was! - Miałem dość tego,
że zawsze zapewniają, że mają już wszystko spaowane, że wstaną czas, że nie będzie tak jak co roku a i tak do kurwy jest tak jak co roku od dziesięciu lat!
Spojrzałem na swój zegarek i jęknąłem sfrustrowany. Oni naprawdę robią sobie jakieś jaja no! I jak zawsze będziemu jechali na łeb na szyję żeby
zdążyć, i jak zwykle będziemy na szarym końcu.
-Sami tego chcieliście! - otworzyłem drzwi i zamknąłem je nadal pozostając w domu.
-Nie! Tato już idziemy!
-To zawsze działa - powiedziałem sam do siebie i już po kilku sekundach usłyszałem trzask obu pary drzwi i stukot stóp na schodach.
-Znów to zrobiłeś! - powiedział z wyrzutem Ed, który szczerze mówiąc był moją kopią, w sumie Lea, też ale u Edwarda widać to było
bardziej niż u Lei.
-Bo to zawsze działa, a wy zawsze się na to zabieracie - otworzyłem drzwi - No śmigacie - powiedziałem a dwójka nastolatków wyszła z domu z naburmuszonymi minami i wsiedli do
samochodu, w który siedziała już Noel, z czteromiesięczną Harper, która zajmowała fotelik.
Wbiłem ciąg cyfr na alarmie i zamknąłem drzwi by po chwili je zakluczyć. Klucze wrzuciłem do torby i ruszyłem w stronę samochodu i miejsca kierowcy.
-I bez przekomarzanek, bo przysięgam na spodnie wujka Lou wysadzę was w połowie drogi. Zrozumiano? - odwróciłem się w ich stronę i spojrzałem surowym
toenm, na co tylko pokiwali głowami zapewne miając gdzieś moją groźbę - Mówię jak najbardziej poważnie Ed - powiedziałem w stronę syna - W tamtym roku odpuściłem, ale w tym nie ma zmiłuj, zwłaszcza, że
jest teraz Harper - rzuciełem - Spraw, że się obudzi, a przez reszte wakacji będziesz wstawał do niej w nocy.
-To już nie wysadzisz mnie po drodze? - zapytał z uniesioną brwią.
-Więc masz to załatwione do końca tego roku, mój chłopcze - usłyszałem tylko jego jęk i odpaliłem auto.
-Jesteś okropnym ojcem Skarbie.
-A Ty matką Noel - prychnęła pod nosem.
-Przypomnie Ci o tym, gdy w nocy będę przewijała Harper.
-Nie będziesz - powiedziałem - Twój najcudowniejszy i jedyny syn Edward będzie to wykonywał do końca roku za Ciebie. Prawda synu? - po tym w śmiechu
ruszyliśmy autastradą w kierunku The Loe. Jeziora, któe leży w Kornwalii. Jeździmy tam od czternastu lat. Od chwili gdy nowotwór Noel przestał zagrażać jej życiu. Tak, Noel od czternastu lat nie miała
nawrotu i byłem z tego powodu najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
-Tato?
-Tak Lea?
-Czy w tym roku, będziemy mogli pójśc z Edem, Piriusem ( synem Zayna i Perrie ) oraz Melanie ( córką Lou i El ) na coroczny festyn sami? - spojrzałem
na Noel, która się uśmiechnęła.
-Rozmawialiśmy o tym z mamą - zacząłem - I doszliśmy do wniosku, że jesteście już na tyle rozsądni, że możecie iść na tegoroczny festiwal bez naszej
opieki.
-Jest! - krzyknęli, ale po chwili ucichli, gdy mała Harper mruknęła, ale się nie obudziła - Ufff - Zaśmialiśmy się wszyscy, ale na tyle cicho by nie obudzić
najmłodszego członka naszej rodziny.
Zwięźle krótko i na temat podoba mi się :-) bardzo dobrze czytało mi się Twoje opowiadanie pzdr Kinga
OdpowiedzUsuńSuper jest ;)
OdpowiedzUsuńNajlepsze ff jakie do tej pory przeczytałam, a czytałam ich mnóstwo :D Codowne ~Kinga
OdpowiedzUsuńsuper blog :) kocham cię x.
OdpowiedzUsuńSuper blog
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, czytało mi się go z przyjemnością, fajnie, że wszystko dobrze się skończyło. Podoba mi się w jakiej formie to zrobiłaś :)
OdpowiedzUsuńFajne opowiadanie. Szybko sie czyta :)
OdpowiedzUsuńCudowne <3
Ale bosko!!!! Cudowne to opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuń