-And I will always love you... - śpiewaliśmy w głos bujając się w siedzeniach samochodowych. Jedno próbowało przekrzyczeć drugie, ale dobrze wiedziałam, że
nie uda mi się przekrzyczeć wspaniałego głosu mojego męża, z czego on zawsze miał ubaw po pachy. No wybaczmy, ale to nie ja jestem światowej sławy gwiazdą i najbardziej rozchwytywanym facetem z całego zespołu -
Dobra, dość. Jestem pewna, że jutro nie będę mogła się odezwać, a chłopacy będą robić do tego aluzję - trącam Harry’ego w ramię na co on ścisza radio i odwraca się w moją stronę z tym swoim cudownym uśmiechem
i dołeczkami w policzkach - Kocham Cię.
-Kocham Cię - odpinam pas i nachylam się w jego stronę by ucałować jeden z jego cudownych dołeczków. Potem wszystko dzieje się tak szybko. Autem
zarzuca, słyszę krzyk Harry’ego, czuję jak wyrzuca mnie do przodu, a potem tylko ciemność.
Otwieram szybko oczy i czuję jak po moich plecach spływa pot, a włosy przyklejają się do mokrego od potu karku.
Mój oddech jest ciężki i głośny. Odrzucam kołdrę na bok i wstając szybko podchodzę do okna by je otworzyć na rozcież. Czuję jak mroźne powietrze owiewa moje ciało, na którym pojawia się gęsia skórka.
Stoję w oknie przez kilka minut zanim odwracam się i wychodzę z sypialni by udać się do kuchni.
-Znów nie możesz spać? - wzdrygam się na ten cudownie zachrypnięty głos, gdy mijam salon. Zatrzymuje się w przejściu i wkładając moje dłonie do
tylnych kieszeni moich dresowych spodenek przygryzam wargę bujając się jednocześnie na piętach w przód i w tył - Coś, znów Ci się śniło?
-Umm...nie - kłamię i ruszam w stronę kuchni. Podchodzę do szafki i wyjmuję z niej szklankę, do której nalewam zimnej wody, którą wyjęłam
z lodówki i upijam trzy spore łyki. Nie chcę mu znów mówić, że męczy mnie koszmar naszego wypadku, skoro on i tak tego nie pamięta.
Mrugam oczami, gdy czuję, że łzy znów napływają do moich oczu. Nie będę płakać. Już mam dość. Od pięciu miesięcy, najczęściej co robię, to płaczę.
Ileż można? To zaczyna być chore.
-Mnie się jednak wydaje...
-Harry... Proszę - mówię i wymijam go nadal trzymając szklankę w dłoniach. Czuję jego dłoń na biodrze, gdy zatrzymuje mnie tuż przed wejściem
do salonu.
-Możemy porozmawiać?
-Wczoraj też, chciałeś rozmawiać i dobrze wiesz jak to się skończyło - mówię - Harry Kocham Cię, wiesz to, ale...
-Ale?
-Nic. Dobranoc - uciekam z jego uścisku i idę w stronę sypialni. Wzdrygam się gdy czuję przeraźliwy chłód, który tu zapanował, ale nie miałam
wyjścia. Nie zasnęłabym, gdybym nie wywietrzyła tej gęstej atmosfery po conocnym koszmarze, który trwa od pięciu miesięcy.
*oścież :)
OdpowiedzUsuńwybacz, że się czepiam, ale taką mam już naturę. Więc, przybywam tutaj i właściwie nie wiem, co mam myśleć. Podoba mi się Twój styl pisania, historia wydaje się być ciekawa. Mam tylko jeden problem, co to znaczy, że Harry nie pamięta wypadku?
Pięć miesięcy to długi okres czasu, a główna bohaterka wciąż nie poradziła sobie z demonem nieszczęśliwego zdarzenia. Zastanawiam się, jak wiele się pomiędzy nimi zmieniło i choć wiem, że to jedynie prolog, więc powinien być krótki, jedyne wprowadzać czytelnika w całość, to mam cichą nadzieję, że 1 rozdział pojawi się bardzo szybko i dostanę jakąś odpowiedź. Ale mogę Cię zapewnić, że jeżeli mam pytania, to znaczy, że będę wracała po więcej.
pozdrawiam gorąco i życzę niekończącej się weny,
@camilllaxxx ♥
PS. drobna rada,a wyłącz weryfikację obrazkową x
Usuń