-Dobra pojechał - Sophia odwróciła się na siedzeniu w moją stronę - Idziemy?
-Tak - powiedziałam i wysiadłam z samochodu Eleanor. Musiałam zabrać swoje rzeczy z mieszkania, ale nie chciałam tego robić gdy był w nim Harry, dlatego
siedziałyśmy we cztery w aucie i czekałyśmy, aż Harry opuści mieszkanie, żeby pojechać do studia. Louis miał nas informować na bieżąco kiedy skończą, ale znając ich trochę im to zajmie, więc miałam ogromną
nadzieję, że zdążę pozabierać wszystkie rzeczy zanim mój jeszcze mąż wróci do domu. Od sytuacji w lodziarni minął tydzień i od tamtej pory Harry nie dawał o sobie znać, co swoją drogą bardzo mnie
cieszyło - Masz klucze - kiwnęłam głową i wyciągnęłam z torebki pęk kluczy podając je Perrie, która od razu otworzyła drzwi wpuszczając nas do środka. Dziwnie się czułam będąc w tym mieszkaniu, tylko
w celu zabrania swoich rzeczy.
-To ja idę do sypialni a wy zajmijcie się resztą, dobrze?
-Ok - powiedziała Eleanor z Sophie i Perrie jednocześnie i każda ruszyła w inną stronę. El i Perrie do salonu, Sophie do łazienki a ja tak ja wspominałam
do sypialni. Każda z nas miała po jednej walizce i miałam nadzieję, że pomieścimy się w te cztery walizki bo nie uśmiechało mi się tu wracać ponownie.
Stanęłam przed drzwiami do garderoby i nie byłam w stanie zrobić korku do przodu. Nie byłam wstanie złapać za klamkę, otworzyć drzwi i wejść tam by
zabrać swoje ciuchy. Zbyt wiele wspomnień wiązało się z tym całym mieszkaniem. W większości są to same te dobre wspomnienia, dlatego tak ciężko jest mi stąd odejść, ale wiem też, że nie mogę tu zostać.
-Noel? - odwróciłam się i spojrzałam na Sophie - Już wszystko z łazienki zabrałam i pomyślałam, że pomogę Ci z resztą.
-Dziękuję - szepnęłam - Nie potrafię nawet wejść do własnej garderoby, żeby zabrać swoje ciuchy Sophie - powiedziałam i poczułam jak łamie mi się
głos - Dlaczego to spotkało mnie? Dlaczego nas Sophie? Czy byliśmy za szczęśliwi i Bóg postanowił odebrać nam to szczęście? Dlaczego? Nie potrafię tego zrozumieć. Nie potrafię. Nie chcę - rozkleiłam się
całkowicie i już po chwili przyjaciółka tuliła mnie do siebie.
-Tu nie ma waszej winy Noel - powiedziała - Ani Ty, ani Harry nie jesteście temu winni.
-Co tu się dzieje? - odskoczyłam do Sophie gdy usłyszałam głos Harry’ego z salonu - Co Ty robisz z tymi rzeczami Eleanor?
-O cholera - powiedziałam i wyszłam szybko z sypialni. Stanęłam w wejściu do salonu i patrzyłam na Eleanor i Harry’ego - Poprosiłam ją i Sophie aby pomogły
mi zabrać moje rzeczy - powiedziałam - I co tu robisz? Powinieneś być w drodze do studia.
-Po co? - odwrócił się w moją stronę i zapytał - Zapomniałem telefonu.
-Odchodzę, Harry - powiedziałam to z pewnością w głosie - Mam dość walczenia za nas dwoje, mam dośś patrzenia na to jak umawiasz się ze swoją byłą
będąc nadal moim mężem. Harry naprawdę mam dość i brak mi już sił.
-Jak to odchodzisz?
-Normalnie - podeszłam do El i zabrałam z jej rąk album ze zdjęciami ślubnymi - To zostaje tutaj - powiedziałam - Nie chcę tego - odwróciłam się
znów w stronę Harry’ego - Za niedługo powinieneś dostać papiery rozwodowe - wyminęłam go i weszłam z powrotem do sypialni, a z niej do garderoby. Tym razem nie zawahałam się przed tym ani przez sekundę.
Otworzyłam walizkę i zaczęłam wrzucać do niej ciuchy nawet ich nie składając. Sophie po kilku minutach dołączyła do mnie i pomagała mi. Gdy zabrakło miejsca w mojej walizce, zaczęłyśmy je wrzucać do walizki
z rzeczami z łazienki, która praktycznie była pusta. Harry nie próbował nawet mnie zatrzymać co utwierdziło, mnie w tym, że robię dobrze. Gdyby może próbował mnie teraz zatrzymać w jakiś sposób
to zastanowiłabym się nad odejściem, ale w tej chwili pokazał mi, że naprawdę mu już nie zależy, że tak jest dla niego dużo lepiej. I może dla mnie też? Dusiłam się już w tym małżeństwie. Dusiłam się w
tym jednostronnym uczuciu. Bo taka była prawda. Wraz z utratą pamięci Harry’ego jego miłość do mnie też uleciała - To już chyba wszystko - stwierdziłam gdy ostatni raz rozejrzałam się wokół siebie i nie
znalazłam żadnego ciucha, który należałby do mnie - Możemy już iść.
-Więc chodźmy - złapałam za jedną rączkę walizki a Sophie za drugą i wyszłyśmy z garderoby, a potem sypialni, w której sypiałam od trzech lat.
Nie miałam zamiaru się zatrzymywać i wspominać, ponieważ wywołałabym tym niepotrzebny ból - Noel? - zatrzymałam się zaraz przy drzwiach i spojrzałam na przyjaciółkę - Może weźmiesz chociaż to?
- wskazała mi dłonią na ramkę ze zdjęciem. Spojrzałam na nie a w moich oczach od razu pojawiły się zły. To zdjęcie zrobił nam Niall w dniu, w którym zaczęliśmy być razem. To był najpiękniejszy dzień
- poza naszym ślubem - w moim życiu. Postawiłam walizkę i podeszłam do niej chwytając ramkę w dłoń. Tak. Zdecydowanie chcę to zdjęcie zatrzymać. Zawsze gdy na nie spojrzę będę pamiętać tylko te dobre chwile.
Te wszystkie wspaniałe i szczęśliwe chwile, które dane nam było spędzić. Szkoda, że trwały tylko przez cztery lata.
-Chodźmy już - bez słowa wyszłyśmy z sypialni i zatrzymałyśmy się przy wejściu do salonu, gdzie na kanapie siedziała Eleanor z Perrie i Harrym.
Odwróciłam wzrok z niego i popatrzyłam na przyjaciółki - Już mam wszystko - powiedziałam - Możemy już iść - Eleanor kiwnęła tylko głową i wstając chwyciła za rączkę walizki, a Perrie poszła
w jej ślady. Pierwsza ruszyłam w stronę drzwi i otworzyłam je.
-Nie musisz tego robić Noel - zamknęłam oczy i zacisnęłam dłoń na klamce.
-Muszę - wyszłam na korytarz i podeszłam do windy. Nie czekałam długo, aż przyjedzie. Weszłyśmy we cztery do nie dużego pomieszczenia wraz z czterema
walizkami. Miałam ochotę znów się rozpłakać, ale już dość łez wylałam. Już dość. Pora zacząć wszystko od nowa. Samej.
-Kto ma ochotę na pizze?! - usłyszeliśmy głos Niall’a z kuchni na co wszyscy roześmialiśmy się w głos. Jedliśmy dokładnie trzydzieści minut później
a on już jest głodny - Nikt? - wychylił się kuchni - Trudno zjem sam - jego głowa zniknęła a już po chwili było słychać jak zamawia pizze. I to nie jedną a cztery! Cztery?! I on ma zamiar to wszystko zjeść sam.
-Irlandzki żarłok - powiedziałam.
-Słyszałem! - odkrzyknął. Zayn zakrztusił się pijącą pepsi, a Perrie od razu rzuciła mu się na ratunek waląc go z całej siły w plecy, aż huknęło.
Ale poskutkowało bo już po chwili mulat przestał się krztusić.
-Kochanie krzepę to Ty masz nie ma co - powiedział i spojrzał na swoją żonę - Ale taką właśnie cię Kocham - nachylił się i pocałował blondynkę.
-Bo się porzygam - Louis buchnął śmiechem na słowa Irlandczyka a reszta mu zawtórowała. Uwielbiałam takie właśnie chwile. Wesołe, śmieszne i
pełne żartów.
-Niall słonko musisz sobie wreszcie kogoś znaleźć - powiedziała Eleanor przez śmiech - Chyba nie chcesz być kawalerem?
-Oczywiście, że nie! - powiedział naburmuszony - Ale nie chcę skończyć tak jak Zayn - wskazał ręką na przyjaciela.
-Czyli jak? - zapytał Liam z uniesionymi brwiami.
-Jak stary dobry pantofel - rzucił na co Zayn zmroził go wzrokiem.
-Przytoczę Ci to jak już się ożenisz, stary zgorzkniały zgredzie - syknął w jego stronę ze zmrużonymi oczami. Naprawdę uwielbiam spędzać czas z tymi
wszystkimi wariatami i naprawdę będzie mi ich brakować gdy wrócę do Hiszpanii. No właśnie. Hiszpania. Muszę wreszcie im powiedzieć, że zaraz po rozwodzie wracam do mojego rodowitego kraju. Może właśnie w
tym starym miejscu zacznę nowe życie? Może tam mi się poszczęści i wszystko jakoś poukłada?
-Co Ty na to Noel? - Liam szturchnął mnie łokciem. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, na co przewrócił oczami - Pytaliśmy co Ty na to, żeby
wyjść gdzieś do klubu? Zabawić się, rozluźnić. Wchodzisz w to? - przez chwilę się wahałam, ale w sumie co mi szkodzi? Nie mogę się zamknąć w domu i załamywać ze względu na to, że się rozwodzę prawda? Przecież
sama chciałam zacząć żyć na nowo. I to wyjście może być takim pierwszym kroczkiem do nowości.
-Jasne - powiedziałam - To powinno mi dobrze zrobić.
-Dobrze Ci zrobić to mo...
-Zamknij się - Eleanor zakryła mu usta dłonią na co wszyscy się zaśmiali - Ty zawsze myślisz tylko o jednym Skarbie - fuknęła - Zastanawiam się jakim
cudem wytrzymałam z Tobą, aż te siedem lat.
-Prawda? - powiedział Louis gdy zabrał jej dłoń z Twoich ust - Naprawdę masz anielską cierpliwość Kochanie - poruszał brwiami patrząc na swoją narzeczoną.
-To się nazywa miłość Tomlinson - palnęła go żartobliwie w tył głowy - Miłość naprawdę czasami jest ślepa.
-Ej!
-Dziewczyny! - krzyknęła nie zwracając na oburzenie Lou i wstała z kanapy - Czas się wyszykować - powiedziała z uśmiechem i dziwnym błyskiem w oku. Chyba
to jest ten moment gdy powinnam zacząć się jej bać.
Super opowiadanie !!
OdpowiedzUsuńJa nie wierzę, że Harry nic nie zrobił w tej sytuacji!
OdpowiedzUsuńCzy jemu już zupełnie rozum odjęło?! Ups. No tak, przecież to właśnie się stało.
Mam nadzieję, że jednak Styles zawalczy o Noel. Wgl ona pochodzi z Hiszpanii?! WOW!
Błagam, niech ten debil się ogarnie! Może jakby go walnąć patelnią to mu ta główka zacznie normalnie pracować? Hmm...
Czekam na rozdział 6.
Ściskam xoxo