Rozdział 10


           -Schowaj to Louis! - usłyszałam jak Eleanor beszta Lou, lecz nie miałam pojęcia za co. Schodziłam właśnie po schodach gdy to usłyszałam.
           -Przecież i tak się dowie - żachnął się Louis - Czy od nas czy od Harry’ego, to nie jest teraz ważne - powiedział, a ja w tym czasie stanęłam na ostatnim schodku.
           -Dowiem się o czym? - zapytałam i weszłam do salonu siadając na dmuchanym fotelu, który tak bardzo uwielbiałam - Więc? - spojrzałam najpierw na Lou a potem na El, której mina była nie za bardzo wesoła.
           -Zobacz - Louis podał mi jakieś kolorowe czasopismo. Nie lubiłam takiego czegoś, ale to musiało być coś ważnego skoro Eleanor chciała to ukryć przede mną. Spojrzałam na nich a potem na stronę w gazecie i poczułam jak puls mi wzrasta. No nie wierze. Czy Ci je... cholerni paparazzi są wszędzie?! Dokładnie wszędzie? Przecież ja i Harry. Cholera no! Naprawdę nie można wyjść na spotkanie nie będąc nie zauważonym?
           -Kurwa - przeklęłam i odrzuciłam tego szmatławca na bok. Za długo mieliśmy spokoju. Albo nie miałam go w ogóle, tylko przyjaciele ukrywali to przede mną - Czy to pierwszy taki artykuł? - Louis pokręcił głową.
           -Było ich wiele - powiedział - Nawet, wyczaili jak Violet wchodziła do waszego apartamentowca.
           -Po prostu świetnie - syknęłam i zapadłam się w fotel zakładając ręce na klatkę piersiową.
           -Kurwa jego jebana mać, jebane hieny! - usłyszeliśmy krzyk z holu nikogo innego jak samego Harry’ego - Nie ma jak tu nawet wjechać! - stanął w salonie - Ci pieprzeni paparazzi oblężyli Ci cały dom Tomlinson.
           -No co Ty nie powiesz, Styles - sarknął - Jakieś piętnaście minut byłem w sklepie. Myślałem, że mnie uduszą jak się rzucili. Wasze wczorajsze spotkanie naprawdę ich pobudziło i musieli wyczaić, że Noel wróciła wczoraj rano do nas - Harry ucałował Eleanor w policzek a z Lou podali sobie dłonie by po chwili Harry mógł usiąść u podnóży fotela na którym siedziałam. Odchylił głowę do tyłu a ja przechyliłam się do przodu by móc go pocałować na przywitanie.
           -Jakie to urocze, znów widzieć was takich - Eleanor wpatrywała się w nas z uśmiechem - Brakowało mi tego - przewróciłam oczami i znów zapadłam się w fotelu.
           -Szlag by to! - usłyszeliśmy kolejny krzyk - Macie tu jakiś zlot paparazzich czy jak? - Zayn stanął również w wejściu do salonu - No tak państwo Styles, działacie na nich jak wabik na ryby.
           -Ciebie też miło widzieć Malik - rzucił w jego stronę Harry - Musiałbyś być u nas pod apartamentowcem - powiedział - Pierwszy raz odkąd tam mieszkam musiałem skorzystać z tylnego wyjścia bo nie było jak wyjść. Gemma nawet nie ma zamiary wychodzić dziś z mieszkania.
           -No to nieźle.
           -Jeszcze ma ktoś zamiar się tu zjawić? - zapytała El - Bo nie wiem czy robić już coś do jedzenia, czy jeszcze zaczekać.
           -Kurwa mać! - usłyszeliśmy i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem i czekaliśmy aż blond Irlandczyk dołączy do nas - Ostatni taki zlot aparaciarzy był gdy wyniuchali Malika w poradni ginekologicznej.


           Leżałam na kanapie w naszym mieszkaniu. W moim i Harry’ego. Ból brzucha był nie do zniesienia i naprawdę miałam ochotę wyjść z siebie i stanąć obok.
           -Wciąż Cię boli tak mocno? - zapytał i przykucnął zaraz przy mojej głowie przeczesując swoimi długimi palcami moje włosy - Może podjadę do apteki i zapytam o coś przeciwbólowego?
           -Dobrze wiesz, że oblężyli też już tylne wyjście - sapnęłam i jeszcze bardziej zwinęłam się w kłębek gdy poczułam mocny skurcz.
           -Mam ich w nosie - wyprostował się - Jakoś dam radę. A Ty leż. Może zdrzemnij się albo coś?
           -I tak nie zasnę - powoli usiadłam - Mam ochotę na gorącą kąpiel, ale nie jest to wskazane w te dni.
           -Rozumiem - odpowiedział - To ja idę - pocałował mnie w głowę i zabierając z ławy swój portfel ruszył w stronę wyjścia - A! I jak by coś to pamiętaj, że w gościnnym wciąż jest Gemma - kiwnęłam głową, że przyjęłam do wiadomości, czego on oczywiście nie zauważył bo już wyszedł z mieszkania. Jeśli uda mu się przekopać przez ten tłum paparazzich, którzy koczują na dole to będzie naprawdę jakiś cud. Od dwóch dni nie wychodzimy z domu, bo nie ma jak. Chyba jeszcze nigdy nie było aż takiego oblężenia na nasze osoby. To naprawdę nie jest już śmieszne a zaczyna się robić przerażające. Bo ile oni mają zamiar tam tak koczować? Co chcą uzyskać? Czego dowiedzieć? Nie mam pojęcia. Ludzie takiego oblężenia nie było nawet po naszym wypadku! Czy nasz powrót do siebie jest aż taką sensacją? Naprawdę? Miałam jechać wczoraj wycofać pozew, ale się nie dało dlatego musiałam to załatwić telefonicznie.
           -Gdzie Harry? - odwróciłam głowę w stronę Gemmy, która zaraz usiadła obok mnie.
           -Pojechał do apteki - oparłam głowę o jej ramię - Jeśli uda mu się opuścić budynek w jednym kawałku to będzie jakiś cud.
           -Poradzi sobie. Po co do apteki?
           -Brzuch mnie boli. Mam nasze kobiece dni i wręcz umieram.
           -Nie mogłaś mi powiedzieć?! - podskoczyłam gdy gwałtownie się ode mnie odsunęła - Mam u siebie tabletki, które mi pomagają - spojrzałam na nią i obie chwyciłyśmy za swoje telefony. Z tym, że ja byłam szybsza.
           -Powiedz mi, że jeszcze nie wyszedłeś z budynku - zapytałam natychmiastowo gdy tylko odebrał telefon - To dobrze, wracaj do góry. Gemma ma jakieś tabletki, które powinny pomóc - rozłączyłam się gdy tylko powiedział, że już wraca a my z Gemmą roześmiałyśmy się. Już widzę litanie Harry’ego gdy tylko wejdzie do mieszkania.
           -Nic nie mów - uprzedziła go Gemma gdy tylko przekroczył próg salonu - Równie dobrze, mogłeś przyjść i zapytać - wzruszył tylko ramionami i usiadł po mojej prawej stronie obejmując mnie ramieniem - Jak dobrze jest móc widzieć was znów razem - powiedziała z uśmiechem - Obejrzymy coś?
           -Pamiętnik! - krzyknęłam od razu.
           -Błagam nie.


           -Mama zaprosiła nas do Holmes Chapel - powiedział Harry zaraz na wejściu do sypialni, gdzie przed chwilą się obudziłam - Od razu Gemma by wróciła i już została - ułożył się obok i pocałował mnie - To jak? Zgadzasz się?
           -Oczywiście - wtuliłam twarz w poduszkę - Dawno mnie tam nie było i naprawdę stęskniłam się za Twoimi rodzicami.
           -Więc to już ustalone - podniósł się - Wystarczy Ci dwie godziny na spakowanie się?
           -Mhmmm - mruknęłam zakopując się pod kołdrę. Cieszyłam się, że okres skończył mi się już wczoraj i nie muszę przechodzić tych katuszy.
           -To ja zrobię śniadanie, a Ty się przyszykuj - po tych słowach wyszedł z sypialni. Czy to się dzieje naprawdę? Czy naprawdę zaczyna nam się układać? Czy Harry naprawdę zrozumiał co robił i postanowił ratować nasze małżeństwo? Oby to była prawda a nie sen bo nie chcę się znów rozczarować.
           -Łiiiiiiiiiiiiiii!! - Gemma rzuciła się na łóżko tuż obok mnie - Jedziemy do Holmes Chapel!
           -Wiem - wyjrzałam spod kołdry - Możesz tak nie wrzeszczeć?
           -Coś Ty taka jakaś niemrawa dziś?
           -Nie mogłam spać w nocy, było strasznie duszno, a Harry zabronił otwierać okna twierdząc, że jest cholernie zimno na zewnątrz.
           -Oł no to nie ciekawie - powiedziała - Następnym razem przyjdź do mnie - poruszała zabawnie brwiami - Wyobraź sobie jakie myśli nachodziły by Harolda.
           -Jesteś chora! - zrzuciłam ją z łóżka śmiejąc się. Ta dwójka naprawdę nie wyrzekłaby się jako rodzeństwa. Poczucie humoru mają identyczne i tak samo zboczone.
           -Moja dupa!
           -Nie jest ze szkła, nie potłukła się.
           -Pomasuj - położyła się na powrót obok i wskazała swoją dłonią na pośladki, które ją rzekomo bolały - Bo będę płakać - powiedziała z miną skrzywdzonego pięciolatka. Prychnęłam, ale zaczęłam masować jej pośladki śmiejąc się. Nagle drzwi otworzyły się a w nich stanął Harry.
           -Czy Ty właśnie trzymasz dłoń na pośladkach mojej siostry? - podniósł brew do góry przypatrując się nam.
           -Cholera - powiedziałam - Mówiłam Ci Gemm, żebyśmy poczekały aż będziemy same - mina Harry’ego była bezcenna. Wybuchnęłyśmy śmiechem.
           -Jesteście chore! A Ty - wskazał na swoją siostrę - Łapy precz od MOJEJ żony.
           -Uuuuuu jaki zaborczy.
           -Przysięgam następnym razem upewnię się, żebyś trzymała się z dala od tego mieszkania i mojej żony - Gemma pokazała mu środkowy palec i wlazła pod kołdrę obok mnie i objęła w pasie. Pisnęłam w taki sposób jakby dotknęła mnie całkowicie gdzie indziej - Dość! - Harry już po chwili leżał pomiędzy mną a Gemmą przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej - Jesteś moja - powiedział.
           -Jesteś zazdrosny o własną siostrę - zapytałam ze śmiechem.
           -Pffff oczywiście, że nie - schował głowę w moich włosach - Ale i tak ma trzymać łapska przy sobie.


           -Daleko jeszcze?
           -Kurwa! Gemma przysięgam, że jeszcze usłyszę tylko jedno słowo z Twoich ust a wysadzę Cię tutaj i będziesz drałować z buta! - dziewczyna prychnęła pod nosem, ale już nic więcej nie mówiła. Miałam ochotę roześmiać się, ale powstrzymałam się, dla mojego dobra bo i mnie mógłby wysadzić i kazać iść na nogach prawda? Harry czasami jest naprawdę nieobliczalny.
           -Pogłośnij!
           -Gemma! - chciałam się już naprawdę roześmiać gdy usłyszałam co gra w radiu. Poczułam jak robi mi się słabo i wszystko stanęło przed moimi oczami. Piosenka. Nasz śpiew. Śmiechy. Słowa. Krzyki. Ból.
           -Zatrzymaj się.
           -Co? - czułam wzrok Harry’ego i Gemmy na sobie - Noel co się dzieje?
           -Zatrzymaj ten pieprzony samochód - krzyknęłam i zaczęłam odpinać pasy. Harry gwałtownie zatrzymał i tylko jakimś dziwnym cudem nie szarpnęło mnie do przodu. Wysiadłam z samochodu i zaczęłam głęboko oddychać. Czułam jak atak astmy zaczyna nadchodzić. Lekarz ostrzegał mnie, przed tym, że nie powinnam tak gwałtownie reagować i denerwować się. Ale jak mam się nie denerwować? To TA piosenka leciała wtedy gdy mieliśmy ten pieprzony wypadek, może gdyby nie grała wtedy w radiu, my byśmy nie zachowywali się tak jak się zachowywaliśmy i nie doszłoby do tego pieprzonego wypadku i może wtedy Harry by mnie pamiętał i... I co? Co by się wtedy stało? Usiadłam na krawężniku, który dziwnym trafem był suchy i rozpłakałam się. Oddychaj Noel, po prostu oddychaj powtarzałam sobie w myślach. Próbowałam, ale czułam jak co raz ciężej mi jest złapać oddech.
           -Noel?! - usłyszałam czyjś krzyk, ale nie byłam wstanie rozpoznać czyj. Czułam, że zaczynam się dusić - Cholera! Noel! Gdzie masz inhalator? No gdzie? - wskazałam ręką na torebkę i już po chwili czułam jak ktoś obejmował mnie - Oddychaj. Weź wdech. Teraz - zrobiłam tak jak mi kazano - I jeszcze jeden. Tak dokładnie tak - atak powoli zaczął mijać i ja też zaczynałam dochodzić do siebie. Brałam delikatne oddechy opierając -jak się okazało - o Harry’ego - Już lepiej? - kiwnęłam głową bo nie byłam wstanie nic powiedzieć - Przesiądziesz się do tyłu i zdrzemniesz?
           -Tak.
           -Dobrze. Chodź - pomógł mi wstać i wsiąść na tyły jego samochodu zaraz obok Gemmy, która od razu objęła mnie. Ułożyłam głowę na jej kolanach i głaskana po włosach zasnęłam.


           -Noel? - poczułam jak ktoś delikatnie potrząsa mną - Kochanie obudź się - podniosłam ociężałe powieki i napotkałam zielone tęczówki mojego męża - Hej. Jesteśmy już na miejscu - podniosłam się i zorientowałam się, że Gemmy już nie ma a pod głową miałam podłożoną marynarkę Harry’ego - Jak się czujesz?
           -Senna - odpowiedziałam - To chyba po tej inhalacji - wysiadłam z auta i zachwiałam się. Gdyby nie stojący obok Harry pewnie bym legła jak długa - I już wiem, że nie polubię tego - zaśmiał się i łapiąc za moją dłoń ruszyliśmy w stronę domu, za którym bardzo się stęskniłam, a jeszcze bardziej za jego domownikami.
           -Gotowa na spotkanie z moją mamą?
           -Harry - spojrzałam na niego - Mówisz to tak jakbyś miał mnie pierwszy raz jej przedstawić.
           -Racja - znów się zaśmiał - Noel?
           -Tak?
           -Kocham Cię.

~*~
No i proszę. Mamy ostatni odcinek I Część. Czeka nas jeszcze tylko Epilog i zacznę pisać II Cześć :)

1 komentarz:

  1. Aww <3 Jaki kochany Harry <3
    Kurczę, ci aparaciarze to jakaś porażka! Dobrze, że wszystkim udało się jakoś poukrywać w mieszkaniach, ale to i tak koszmar nie móc normalnie wyjść z domu :/
    Tak bardzo się cieszę, że wszystko się między nimi układa!
    Nie mogę się doczekać II części :)
    Pozdrawiam.
    XOXO

    OdpowiedzUsuń