Stałam pod natryskiem i pozwalałam zimnym kroplom spływam po moim ciele. Wiem, że nie powinnam brać zimnych kąpieli, zwłaszcza, że jeszcze nie do końca jestem zdrowa,
ale nic innego mnie nie obudzi jak zimny prysznic. Gdyby Louis dowiedział się, ze biorę zimne prysznice, źle by ze mną było. Ale nie wie i to jest najważniejsze.
Chwyciłam mój ulubiony żel pod prysznic o zapachu wiśni i nalazłam nie dużą ilość na gąbkę, by po chwili rozetrzeć go na niej i spienić. Namydliłam
całe swoje ciało i spłukałam je już ciepłą wodą, którą sobie przestawiłam chwile wcześniej. Patrzyłam jak piana spływa w dół i kończy swój żywot w odpływie. Ciekawe jakby to było być
taka pianą. Zrobić swoje i po prostu zniknąć, przestać istnieć. Czasami chciałabym tak. Spłynąć odpływem i przestać istnieć, nie mieć problemów, zmartwień. Po prostu zrobić swoje i cześć, ale niestety
to jest prawdziwe życie. To jest rzeczywistość. Okrutna rzeczywistość. Jak to śpiewał Niall w jednej z ich piosenek. Reality ruined my life. I tak jest też w moim przypadku. Rzeczywistość zrujnowała mi życie. Bo niby nadal mam męża, niby życie toczy się dalej,
niby Harry wciąż mieszka ze mną, ale co z tego? Nic z tego nie mam. Śpimy osobno, nie rozmawiamy ze sobą, Harry unika mnie jak tylko może. Ona nawet nie próbuje walczyć o swoje wspomnienia. O mnie. O nas. On
już sobie odpuścił i ja też pomału zaczynam odpuszczać. Zaczyna mi brakować sił na to wszystko. Na walkę za nas dwoje.
Tak. Zdecydowanie mogę powiedzieć, że rzeczywistość zrujnowała mi życie.
-Noel! - usłyszałam krzyk Harry’ego jak mniemam z salonu - Telefon Ci dzwoni od dobrych piętnastu minut! - przewróciłam oczami. Dawniej odebrałby
go bez żadnego ‘ale’, ale teraz jest inaczej - Noel!
-Odbierz go! - odkrzyknęłam - Teraz biorę prysznic! - nie usłyszałam nic więcej więc uznałam, że albo zignorował dzwoniące urządzenie, albo odebrał
i prowadzi rozmowę z kimkolwiek, kto próbował się do mnie dodzwonić. Zapewne była to któraś z dziewczyn lub Lou z zapytaniem czy wzięłam leki. Serio! On czasami potrafi być gorszy niż mój ojciec
kiedy jeszcze żył.
Skończyłam brać prysznic po piętnastu minutach i wyszłam z łazienki owinięta tylko w ręcznik. Truchtem przebiegłam przez nie duży hol by dostać się do sypialni
a z niej do garderoby. Otworzyłam drzwi i pisnęłam przytrzymując ręcznik przy sobie gdy zauważyłam Harry’ego stojącego przy oknie w niegdyś naszej sypialni.
-Co tu robisz? - zapytałam go i weszłam do garderoby by się ubrać. Założyłam bieliznę a na to zarzuciłam mój ulubiony dres i wyszłam z pomieszczenia
wycierając włosy w ręcznik - Więc? - zapytałam i wycierając włosy patrzyłam na swojego męża - Nie byłeś tu od... Długo - odrzuciłam ręcznik na łóżko i z szafki nocnej wyciągnęłam swoją szczotkę
by móc rozczesać swoje blond pukle.
-Kim jest Josh? - zatrzymałam rękę w połowie drogi do włosów i spojrzałam na Harry’ego. Czyżby coś sobie przypominał, że pyta o mojego byłego
chłopaka, z którym bądź co bądź prowadził zaciętą rywalizację o moje względy. A jeśli naprawdę pamięć mu pomału wraca?
-Dlaczego pytasz?
-Bo nie dawno odebrałem od niego telefon - zmarszczyłam brwi. Harry odebrał od niego telefon? Skąd on ma Har... Oh, Josh dzwonił do mnie - Więc?
-Josh jest kimś w rodzaju Violet, jeśli wiesz co mam na myśli - sarknęłam. Moja nadzieja jak szybko się pojawiła na myśl, że mój mąż odzyskuje
pamięć, jeszcze szybciej pękła jak bańka mydlana i to z wielkim hukiem - Chciał coś konkretnego?
-Umawiasz się ze swoim byłym?! - krzyknął Harry a ja podskoczyłam - Szybko sobie znalazłaś pocieszenie KOCHANIE!
-A nawet jeśli się z nim umawiam to co?! Ty możesz chodzić na schadzki z Violet a ja mam siedzieć potulnie w domu i patrzeć jak mój własny mąż
w dupie ma mnie i bardziej ode mnie woli towarzystwo swojej byłej?! - złapałam się za policzek, w który zostałam uderzona przez Harry’ego. Stałam tam przed nim z niedowierzaniem i bólem w oczach. Harry
mnie uderzył. Mój Harry. Mój mąż. Uderzył mnie pierwszy raz w życiu. I za co? Za kilka słów prawdy? Fakt faktem nie umawiam się z Josh’em i sama byłam zdziwiona jego telefonem, ale... Ale co?
-Noel ja... - pokręciłam głową i odwracając się wyszłam szybkim krokiem z sypialni - Noel przepraszam, ja nie chciałem. Proszę zaczekaj - nie słuchałam
go. Nie chciałam go teraz słuchać. On nie słucha mnie więc dlaczego ja mam słuchać jego? Dlaczego? Złapałam za kluczyki od samochodu i łapiąc w biegu moją torebkę wyszłam z mieszkania - Noel stój - poczułam
jego dłoń na moim nadgarstku, ale wyrwałam ją szybko i zbiegłam po schodach nie czekając nawet na windę.
-Ty chyba nie mówisz serio? - Eleanor aż przysiadła z powrotem na kanapie - Ale tak po prostu Cię uderzył?
-Tak. Właśnie tak - powiedziałam - Josh dzwonił - dodałam - Harry odebrał telefon, zapytał kim jest Josh gdy wyszłam z pod prysznica, odpowiedziałam mu,
że kimś na wzór Violet. Wściekł się, krzyczał na mnie, więc nie byłam mu dłużna, a jak wykrzyczałam to co mi leżało na sercu od dłuższego czasu uderzył mnie. Tak po prostu.
-Po co dzwonił Josh? - zapytała Perrie gdy postawiła przede mną kubek z parującą herbatą - Nie odzywał się do Ciebie od dnia, gdy zostawiłaś go dla
Harry’ego.
-Nie wiem czego chciał - upiłam delikatnego łyka z kubka - Nie zdążyłam się dowiedzieć, bo Harry wydarł się na mnie z pretensjami, że się z nim umawiam.
Złapałam tylko za kluczki i torebkę, i wybiegłam z mieszkania.
-Aż trudno w to uwierzyć - Perrie usiadła na fotelu na wprost mnie - I co zamierzasz z tym zrobić? - wzruszyłam ramionami. Tak naprawdę nie wiem co chcę
z tym zrobić - Na pewno dziś nie wrócę na noc do mieszkania. Nie chcę tam dziś być. A co potem? Nie wiem. Naprawdę nie wiem co mam zrobić - poczułam jak łzy spływają po moich policzkach - Mnie już zaczyna
brakować na to sił. Już brak mi sił - rozpłakałam się całkowicie. Poczułam jak dwie pary ramion mnie obejmują. Byłam wdzięczna dziewczynom, że są ze mną, że mnie wspierają i że mam na kogo liczyć. I naprawdę
zastanawiałam się nad tym co powinnam zrobić. Jakie kroki podjąć względem Harry’ego? Czy wrócić do domu? Czy wrócić do niego? Tak. Zaczynałam zastanawiać się nad tym, czy nie odejść od Harry’ego.
I nie, nie na chwilę lecz na zawsze. Rozwieść się, bo naprawdę zaczynało mi brakować sił na walkę za nas dwoje. A może powinnam najpierw z nim porozmawiać? Przedstawić mu mój punkt widzenia? Powiedzieć
jak ja to przeżywam. Jak mnie jest ciężko. Ja boli mnie to co robi, to, że umawia się z Violet a do mnie ma pretensje o Josh’a, z którym nie miałam kontaktu od czterech lat. Od dnia naszego rozstania - Czy mogę
się położyć u góry? - spojrzałam na Eleanor - Rozbolała mnie głowa i chyba potrzebuję drzemki.
-Jasne - powiedziała od razu i wstała z kanapy zaprowadzając mnie do pokoju gościnnego i przy okazji zahaczając o sypialnie jej i Lou aby dać mi jedną ze
swoich piżam. Podziękowałam jej i szybko wskoczyłam w pożyczone od przyjaciółki rzeczy po czym wskoczyłam pod kołdrę. Zadrżałam, gdy otulił mnie zimny materiał, ale już po chwili zasypiałam w ciepłym
łóżku.
Obudziły mnie jakieś krzyki na dole. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na stojący na szafce nocnej zegarek i stwierdziłam, że przespałam dobre trzy
godziny. Musiałam być naprawdę wykończona ponieważ moje drzemki najdłużej trwają do 1,5 godziny. A tu przespałam trzy.
-Śpi na górze i wątpię aby chciała Cie teraz widzieć Harold! - Harold? Harry tu jest? Odrzuciłam szybko kołdrę na bok i wstałam z łóżka.
Na boso wyszłam z pokoju i przystanęłam przy szczycie schodów.
-Zejdź mi z drogi Eleanor, zanim zrobię coś czego będę żałował - słowa Harry’ego przyprawiły mnie o dreszcze. Czy byłby wstanie uderzyć El, tak samo
jak mnie? Nie mogłam do tego dopuścić.
-Bo co mi zrobisz? - Eleanor nie odpuszczała - Uderzysz mnie tak jak ją? Gdzie się podział ten Harry, który tak szalał za Noel? Gdzie się podział
ten Harry, który z taką charyzma walczył z Joshem o dziewczynę? Gdzie on jest Harry? - poczułam jak na słowa Eleanor do oczu napływają mi łzy. Też bym chciała wiedzieć gdzie ten Harry się podział. Gdzie
jest. Gdzie się ukrył.
-Zejdź mi z drogi!
-Nie! - usłyszałam krzyk a potem pisk Eleanor. Zbiegałam do połowy schodów gdy zauważył jak Louis przyciska Harry’ego do ściany. Był wściekły
widziałam to.
-Twoja wizyta na dziś się już skończyła Harold - powiedział Lou. A jeśli Lou zwraca się do niego jego pełnym imieniem to jest źle, bardzo źle. Ostatni
raz zwrócił się tak do niego gdy ostro się pokłócili. Stałam w połowie schodów i ze łzami w oczach jak i na policzkach patrzyłam na scenę, która odbywała się na dole. Pociągnęłam
nosem, czym zwróciłam uwagę całej trójki. Harry wpatrywał się we mnie z zaciętym wyrazem twarzy, a jego wzrok nie wyrażał żadnych emocji. Nic kompletnie nic.
-Noel - odezwał się - Wracamy do domu - pokręciłam głową, na znak, że nigdzie nie idę. Bałam się go. W tej chwili panicznie się go bałam, i obawiałam
się, że mógłby mi zrobić krzywdę - Noel.
-Nie, Harry - starłam dłonią łzy z policzków - Nigdzie z Tobą nie idę.
-Świetnie - odepchnął od siebie Lou i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Usiadłam na schodach i po raz kolejny tego dnia rozpłakałam się. W tej chwili
dotarło do mnie całkowicie, że straciłam swojego męża. Że tamtego czułego i kochanego Harry’ego już nie ma. Że umarł tamtego dnia. Te pięć miesięcy temu. Nie ma go już. A ja wiedziałam, co muszę zrobić.
-Czy mógłbyś mnie umówić z waszym prawnikiem Lou?
Czytam Twoje opowiadanie i nie mogę przestać się zastanawiać, jak to się wszystko skończy. Po tym rozdziale jestem wściekła na Harry'ego. Nawet nie za to, że uderzył Noel. Po prostu zachowuje się jak dupek.
OdpowiedzUsuńDobrze dziewczyna robi, że planuje rozwód, chociaż mam nadal cichą nadzieję na ogarnięcie się Styles'a.
( Co nie przeczy temu, że wirtualnie ma ode mnie w łeb szpadlem).
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)
Jezu ja płacze to jest świetne już to kocham. Nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału ❤️
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie !!
OdpowiedzUsuńJuż lubię to opowiadanie. Niecierpliwie czekam na next. Pozdrawiam Kat
OdpowiedzUsuń